Tomasz Kołodziejczak to jeden z moich ulubionych polskich twórców fantasy od momentu, kiedy trafiłam na opowiadanie jego autorstwa zatytułowane Piękna i Graf. Opisany w nim świat zachwycił mnie bezgranicznie i natychmiast przeczytałam Czarny Horyzont, a zaraz potem Czerwoną mgłę.
Kolory sztandarów to zupełnie inny świat. Ponieważ to science-fiction podchodziłam do książki ostrożnie, obawiałam się że nie będzie w stanie dorównać poprzednio przeczytanym i zniechęci mnie do autora. Zupełnie niepotrzebnie :)
Gladius, jedna z planet w galaktyce Muroi, dom milionów ludzi zostaje zaatakowany przez obcą rasę - korgardów - posiadających ogromną przewagę technologiczną. Budują na planecie swoje bazy, niszczą miasta, porywają mieszkańców. Jednym z żołnierzy stającym do walki z wrogiem jest Daniel Bondaree, świetnie wyszkolony i zaprogramowany sędzia - tanator. Zostaje powołany do tajnej misji, która może spowodować przełom w przegrywanej dotąd wojnie.
Świat stworzony w tej powieści jest idealnie spójny. Opisany z wielką szczegółowością, zachwyca detalami. Zmutowane rośliny i zwierzęta, hologramy, wszczepy którymi ludzie mogą wspomagać określone umiejętności - może brzmieć to jak apokaliptyczny obraz ale wbrew pozorom odbiera się go jako harmonijny, świetnie zorganizowany a nawet momentami piękny świat. Świat w którym możliwe są podróże hiperprzestrzenne, można zapisać umysł człowieka w innym, ludzie podłączeni są do Sieci mózgów.
W pierwszej części Daniel walczy, zakochuje się, jest świadkiem przewrotu politycznego, zostaje zdradzony, jest ścigany... Fabuła naprawdę wciąga, trzyma w napięciu do ostatniej strony. A to dopiero początek...
Kolory sztandarów, Tomasz Kołodziejczak, Fabryka Słów, 2010
Komentarze
Prześlij komentarz
Wszelkie obraźliwe komentarze i nieeleganckie reklamy będą usuwane.